Ryby z Bałtyku cieszą się w Polsce mieszaną renomą. Wiele osób twierdzi, że ryby znad polskiego morza są zanieczyszczone. Taką opinię najczęściej powielają jednak… sami Polacy, którzy w ten sposób szkodzą naszym rodzimym rybakom.
Dobrze wiemy, że czasem ciężko zerwać z opinią, która zdąży się dobrze „osadzić”. Taki problem mają polscy rybacy, którzy starają się walczyć z mitem o zanieczyszczonych rybach z polskiego morza. Morski Instytut Rybacki – Państwowy Instytut Badawczy pozytywnie wypowiedział się na temat ryb z Bałtyku. Nastawienie Polaków ciężko jednak zmienić.
Polskie rybołówstwo i przetwórstwo ryb już od kilku lat boryka się z czarnym PR-em, jaki próbuje się robić rybom bałtyckim, twierdzeniem, że są one szczególnie zanieczyszczone, wręcz trujące, i przestrzeganiem konsumentów przed ich jedzeniem. Biorąc pod uwagę wyniki badań, prowadzonych zarówno w Morskim Instytucie Rybackim w ramach projektów naukowych, jak i przez inne instytucje programów monitoringu, mogę powiedzieć, że jest to mit – mówi agencji Newseria Biznes dr hab. inż. Joanna Szlinder-Richert, zastępca dyrektora ds. naukowych w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym.
Co ciekawe, to głównie Polacy powielają mity o rybach z naszego morza. Nasi rybacy sprzedają swoje połowy do państw Zachodnich czy Skandynawskich, gdzie zainteresowania nie brakuje. Polacy jednak mają swoje uprzedzenia.
Zdaniem ekspertów, polscy klienci są niepotrzebnie straszeni. Badania pokazują, że jakość polskich ryb znacznie poprawiła się na przestrzeni ostatnich lat i nie budzi żadnych zastrzeżeń. O zagrożeniu dla konsumentów nie ma więc mowy.
Poziomy zanieczyszczeń, które na bieżąco monitorujemy w rybach bałtyckich, są znacznie niższe niż limity narzucone przez prawo. Przykładowo poziom metali ciężkich – takich jak rtęć, kadm czy ołów – już od około 30 lat jest dziesięciokrotnie niższy niż dopuszczalne normy – zapewnia dr Joanna Szlinder-Richert.
Jeżeli ktoś przejmuje się zanieczyszczeniami w rybach, to, co wszyscy możemy zrobić, to właśnie dbać o środowisko. Nie ma powodów, żeby nie jeść ryb z Bałtyku, ponieważ ich walory zdrowotne są bardzo duże, a badania udowadniają, że poziomy zanieczyszczeń w tych rybach nam nie zagrażają – dodaje ekspertka.
Przed rybakami duże wyzwanie – muszą przekonać Polaków, że ryby z Bałtyku im nie zagrażają. Eksperci podkreślają, że warto byłoby podkreślać wartości zdrowotne ryb, w końcu wielu z nas chce się zdrowo odżywiać. To może być klucz do osiągnięcia sukcesu.
Kolejną kwestią, którą można poruszyć, jest sprawa ekologii oraz środowiska. Na tym polu polscy rybacy sprawują się bardzo dobrze, pełniąc ważną rolę w ochronie polskich wód. Ponadto rybołówstwo generuje także dużo miejsc pracy w przetwórstwie rybnym oraz ich sprzedaży.
Rybacy są tak naprawdę największymi ekologami na Bałtyku. Nie ograniczamy się tylko do tego, że dbamy o stan zasobów, raportujemy, kiedy i gdzie poławiamy ryby, takimi sieciami, jak powinniśmy. Prowadzimy też cały szereg działań prośrodowiskowych – kilkukrotnie udało się nam pozyskać z UE dofinansowanie na usuwanie z dna Bałtyku sieci widm, czyli utraconego przez rybaków sprzętu połowowego. Bierzemy też udział w procesach certyfikacji w standardzie MSC i jesteśmy przekonani, że je pomyślnie przejdziemy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taki znaczek, związany z bardzo wyśrubowanymi standardami, otrzymać – tłumaczy Marcin Radkowski, prezes Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator akcji Naturalnie Bałtyckie.
Ryby z Bałtyku nie bez przyczyny zyskały uznanie na Zachodzie. Najwyższy czas na uzyskanie podobnej renomy w samej Polsce.
Jan Strychacz
Tagi: Bałtyk, ekologia, Jedzenie, ryby, zdrowieA u nas zamykają rybołówstwo
Dodaj komentarz