Hiszpański dziennik „El Mundo” opisał problem, jakim stali się tak zwani dzicy lokatorzy. Podczas pandemii zjawisko okupywania czyichś mieszkań zwiększyło się trzykrotnie. Jest to sytuacja, z którą Hiszpanie będą musieli sobie poradzić.
Nie jest to jednak zjawisko, które istnieje dopiero od niedawna. Problem narastał latami, a podczas pandemii eskalował na niespotykaną do tej pory skalę. Nic dziwnego, że hiszpańskie media zaczęły bić na alarm. Dzicy lokatorzy to duże zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Nie jest bowiem tak, że osoby, które bezprawnie zajmują mieszkania to jedynie osoby bezdomne, których nie stać na dach nad głową. Coraz częściej są to grupy przestępcze, które przynależą do mafii.
Jak twierdzi dziennik „El Mundo”, w tej chwili w Hiszpanii bezprawnie zajętych jest aż 200 000 lokali. Właściciele zdają sobie sprawę z tego, że proces eksmisji jest długi, kosztowny, a w dodatku „Okupas” nie poniosą żadnej odpowiedzialności. Tymczasem należni posiadacze nieruchomości ryzykują, ponieważ narażają się w ten sposób grupom przestępczym.
Codziennie odnotowywanych jest w Hiszpanii ponad 40 skarg na nielegalne zasiedlenie, od 10 tys. do 15 tys. rocznie. W pierwszym semestrze br. było 7450 doniesień, a będzie ich coraz więcej w związku z kryzysem spowodowanym przez pandemię – powiedziała burmistrzyni Cadrete w regionie Saragossy z ramienia prawicowej PP, Maria Angeles Campillos.
W tym wypadku problematyczne jest prawo, które obowiązuje w Hiszpanii. Szybka eksmisja bez wyroku sądu możliwa jest tylko w sytuacji, w której właściciel w ciągu 48h zorientuje się, że ktoś zajął należący do niego lokal. Po upływie dwóch dni procedura staje się znacznie bardziej skomplikowana, a dzicy lokatorzy doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Poniekąd problem ten miała rozwiązać ustawa z 2018 roku, która dotyczyła ekspresowej eksmisji w drodze procesu cywilnego, ale szybko okazało się, że nowe przepisy w zasadzie się nie sprawdzają. Procedury dalej potrafią ciągnąć się latami, między innymi z powodu mocno obłożonych sądów, które nie mają czasu na sprawne rozpatrywanie spraw. Co gorsza, przez cały czas to właściciel musi opłacać rachunki. Innymi słowy dzicy lokatorzy mogą w dużej mierze żyć na jego koszt.
Jedynym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest uznanie zajmowania cudzych mieszkań za przestępstwo i skazywanie winnych na kary pozbawienia wolności. Tymczasem obecne prawo traktuje okupowanie mieszkań tylko jako wykroczenie – tłumaczy Campillos.
Co również ciekawe, dzicy lokatorzy często nie zadowalają się byle czym. Ponieważ wiedzą, że procedura wygonienia ich z danego lokum zajmie dużo czasu, starają się wybierać dobrze wyposażone nieruchomości. Z tego powodu ich cel przeważnie stanowią domu z basenem, ładnym ogrodem i znajdujące się blisko wybrzeża.
Dodatkowo „Okupas” współpracują między sobą. Dzicy lokatorzy chętnie udzielają porad odnośnie tego, w jaki sposób najlepiej zająć mieszkanie w taki sposób, aby właściciel nie zorientował się przed upływem 48h. Są to osoby, które orientują się w lukach prawnych, znają swoje prawa i dobrze wiedzą, jak wyjść na swoje. Nic dziwnego, że Hiszpanów taka sytuacja coraz mocniej irytuje. Można powiedzieć, że prawo działa na korzyść przestępców, a nie prawowitych właścicieli nieruchomości.
W tej chwili w Barcelonie funkcjonuje już nawet specjalne „biuro doradcze”, które doradza potencjalnym „Okupas”. Być może problem udałoby się szybciej rozwiązać, gdyby nie… akceptacja tego zjawiska przez niektórych polityków lewicy. Uważają oni, że potrzebna jest inna polityka mieszkaniowa, ponieważ obecnie wiele osób jest wykluczonych, dlatego też próbują sobie radzić w taki właśnie sposób.
Jan Strychacz
Dodaj komentarz