Społeczność growa dobrze zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda batalia pomiędzy Epic Games a Steamem. Obie platformy growe mają swoich zwolenników i przeciwników. Jednak to Steam pozostaje niekwestionowanym liderem.
Od lat mówiło się, że Steam jest wyraźnym monopolistą na rynku. Żadna inna platforma nie była mu w stanie zagrozić. Konkurencja mogła jedynie rywalizować o swój kawałek tortu, jednak król mógł być tylko jeden.
W końcu do gry włączył się jednak Epic Games. Platforma zamierzała zachęcić do siebie na dwa sposoby. Pierwszy polegał na cotygodniowym rozdawaniu gier. Czasem były to zwykłe produkcje indie, jednak zdarzały się także gry z kategorii AAA, jak choćby GTA V, Kingdom Come: Delieverance czy Cywilizacja VI. Drugą metodą było zapewnienie sobie czasowej wyłączności na niektóre tytuły. Konsumenci chcąc sięgnąć po dany tytuł, musieli zakupić go na platformie Epic Games.
Od dawna internauci zastanawiali się nad tym, czy właściciele Fortnite’a faktycznie zarabiają na swojej działalności. W końcu ich polityka zakładała wydawanie ogromnych pieniędzy, a nikt z właścicieli nie chwalił się zyskami. Podejrzewano więc, że sytuacja wygląda nieciekawie.
Jak powszechnie wiadomo, produkcją, która przynosi właścicielom platformy astronomiczne zyski jest Fortnite. Gra dzięki mikrotransakcjom generuje ogromne pieniądze. To jednak za sprawą tej produkcji, a dokładniej po usunięciu jej ze sklepów Apple, dowiedzieliśmy się, jakie pieniądze przeznaczają na swoją buńczuczną politykę twórcy. A są to naprawdę gigantyczne kwoty.
Ponieważ twórcy Fortnite’a prowadzą właśnie spór sądowy, zostali zmuszeni do podzielenia się swoimi danymi księgowymi. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, jak wygląda sytuacja finansowa firmy. Okazuje się, że jedynie w 2020 roku firma zainwestowała blisko 444 mln dolarów na zakup praw do wyłącznej dystrybucji gier za pośrednictwem Epic Games Stores. Dodajmy, że w tym czasie sklep zarobił ok. 700 milionów dolarów, z czego zaledwie 265 mln wypracowały tytuły od firm trzecich. Tymczasem na same opłaty gwarancyjne dla tytułów na wyłączność firma mogła wydać przeszło 330 milionów dolarów.
Bilans jest więc taki, że łączna strata wygenerowana przez Epic Games Store może wzrosnąć do blisko 600 mln dolarów do końca 2021 roku. Można więc założyć, że twórcy nie odnieśli sukcesu, a wręcz ponieśli sromotną klęskę. Prawda jest jednak nieco inna.
Twórcy przekonują jednak, że ich strategia jest długofalowa i z czasem zacznie przynosić zyski. Epic Games zdawało sobie sprawę z tego, że gracze przyzwyczaili się do platformy Steam, a do tego mają tam pokaźną bibliotekę gier, której nie chcą zostawiać. Ponadto konsumenci po prostu nie przepadają za zbyt dużą ilością aplikacji.
Dlatego właśnie proces rozdawania gier miał sprawić, że gracze będą posiadali swoje wirtualne biblioteki również na platformie Epic Games. Jednak póki co konsumenci sięgają po darmowe produkcje, niechętnie kupują jednak te płatne.
Szef Epic Games Tim Sweeney przekonuje, że firma zmierza w dobrym kierunku. Jego zdaniem debiut sklepu był udany, a platforma z czasem zyska na popularności. Tłumaczy także, że aktualne wydatki to inwestycje, które zwrócą się w przyszłości. W tej chwili sklep ma około 160 milionów zarejestrowanych użytkowników.
Firma zakłada, że pierwsze zyski uda się wypracować już w 2023 roku. To jednak optymistyczne prognozy. Te bardziej wyważone zakładają rok 2027. Pytanie brzmi – czy do tego czasu Fortnite dalej będzie przynosił zyski na tyle duże, aby szefowie Epic Games mogli prowadzić swoją rozdawniczą politykę? Pamiętajmy również o tym, że wielu graczy firma zraziła do siebie raczej bezpowrotnie. Z drugiej strony kto wie, co takiego wydarzy się w przyszłości.
Jan Strychacz
Tagi: biznes, Epic Games, Epic Games Store, Fortnite, rozrywka
Dodaj komentarz