Oprócz klasycznego sushi podajemy dania gorące z różnych krajów Azji – są propozycje z Wietnamu, Tajlandii, Korei, Nepalu, przygotowywane przez obcokrajowców, którzy przybliżają nam swoją kuchnię narodową, ale nie jest ich zbyt wiele, bo wolimy robić to, co umiemy najlepiej, niż robić wrażenie długą kartą – mówi Małgorzata Ueyama, właścicielka warszawskiej restauracji Wasabi Sushi.
Od 4 lat prowadzi pani restaurację sushi przy pl. Piłsudskiego. Jak zrodził się pomysł na własny biznes?
– Bezpośrednio pomysł na restaurację podsunęła mi córka, natomiast wybór specjalności był naturalny, bo Japonia zawsze mnie fascynowała. Skończyłam japonistykę, wielokrotnie podróżowałam po Japonii i często tam bywam, również ze względu na rodzinne koneksje ze strony męża. Poddana myśl trafiła na podatny grunt, tym bardziej że sama lubię gotować i próbować nowych smaków. Gdy postanowiłam przejść od pomysłu do czynów, znalazłam wspólnika, który był kucharzem specjalizującym się w kuchni azjatyckiej. Tak zaczęła się moja przygoda z gastronomią, która daje mi dużo satysfakcji.
Restauracja powstała od a do z według autorskiej koncepcji?
– Tak, w zasadzie wszystko od lokalizacji przez wystrój po menu zrodziło się w mojej głowie. Najtrudniej było mi wymyślić nazwę. Padło na Wasabi Sushi, bo to nieodłączny element kuchni, którą proponuję, a zarazem oryginalny akcent, który nadaje sushi smak. Chciałam, żeby takich z pozoru nieznaczących elementów, które budują atmosferę miejsca, było w restauracji jak najwięcej. Inspirację czerpałam ze źródła – podczas podróży do Japonii podpatrywałam, co mi się podoba i co chciałabym wykorzystać w restauracji.
Ponieważ lubię prace plastyczne, część elementów wystroju wykonałam sama. Zaprojektowałam stoły, które zostały zrobione na zamówienie, wybrałam tkaniny, z których uszyłam przegrody oddzielające części sali. Zaprojektowałam również wydzieloną salkę dla osób ceniących odrobinę prywatności. Zależało mi na wprowadzeniu we wnętrzach japońskich motywów –ściany pokrywa bambus, oryginalne naczynia, jakich nie znalazłabym w Polsce, przywiozłam z Japonii, a córka, która mieszka w Azji, przy okazji wizyt zawsze przywozi coś z myślą o lokalu. Wierzę, że w przypadku tematycznej restauracji każdy detal ma znaczenie.
Menu też jest przemyślane i dopracowane w najdrobniejszym szczególe?
– Karta ma swój filar w postaci sushi, ale reszta dań zmienia się w zależności od upodobań klientów. Dbamy też o zmienną ofertę lunchową dla naszych gości. Oprócz klasycznego sushi podajemy dania gorące z różnych krajów Azji – są propozycje z Wietnamu, Tajlandii, Korei, Nepalu, przygotowywane przez obcokrajowców, którzy przybliżają nam swoją kuchnię narodową, ale nie jest ich zbyt wiele, bo wolimy robić to, co umiemy najlepiej, niż robić wrażenie długą kartą.
Jakie dania od razu zyskały zwolenników?
– Poza sushi, w którym się specjalizujemy, świetnie przyjęło się koreańskie bulgogi, czyli marynowana polędwica wołowa podawana w sosie, na słodko. Dużą popularnością cieszą się zupy: z owoców morza oraz kokosowa tom yum w stylu wietnamskim. Nasi klienci uwielbiają też kurczaka w sosie kokosowym, serwowanego w porze lunchu, swoich fanów mają też kalmary na ostro – zdecydowanie mniej uniwersalna propozycja. Sama lubię eksperymentować w kuchni i próbować nowych smaków, dlatego chcę podzielić się swoją pasją z gośćmi.
W Polsce po obiedzie płynnie przechodzi się do deseru. W azjatyckim menu też znajdziemy słodkie specjały?
– Oczywiście. To zupełnie inne słodkości, ale na pewno warte spróbowania. Mamy owoce w tempurze, lody z zielonej herbaty oraz zmieniający się deser dnia. Robię np. torcik z zielonej herbaty, która jest podstawowym dodatkiem do słodyczy, oryginalne ciastka z nadzieniem fasolowym w formie pasty na słodko albo to, co akurat mam ochotę przygotować, bo oprócz tego, że zajmuję się administracją i księgowością, mam swój słodki wkład w kartę. Dopełnieniem menu są napoje. Oczywiście numerem jeden jest zielona herbata – klasyczna sencha, jaśminowa albo z prażonym ryżem. Mamy też japoński napój Calpis, wytwarzany na bazie mleka, ale w smaku zupełnie niepodobny do wyrobów mlecznych. Świetnie sprawdza się z lodem w upalne dni. Z napojów alkoholowych polecam lekkie, orzeźwiające wino śliwkowe, które latem jest w Japonii równie popularne jak piwo. Warto spróbować, jak smakują – w naszym zacisznym lokalu albo w ogródku z widokiem na Ogród Saski, który niebawem otwieramy.
Tagi: Małgorzata Ueyama, Wasabi Sushi
Dodaj komentarz