Sale zabaw bankrutują przez lockdown
Opublikowano: 6 grudnia 2021

Sale zabaw należą do branży, o której w trakcie pandemii nie mówi się zbyt wiele. Tymczasem znajduje się ona w coraz gorszej sytuacji. Rząd co prawda chce umożliwić funkcjonowanie latem, jednak najważniejszy sezon to ten jesienno-zimowy.

Sale zabaw – 2 tysiące obiektów w Polsce

W Polsce funkcjonuje około 2 tysięcy obiektów oferujących tego typu rozrywkę dzieciom. Sale zabaw kojarzą nam się z zabawą oraz edukacją najmłodszych. Od wielu miesięcy stoją one puste. Najpierw rząd zamknął te obiekty podczas pierwszej fali pandemii. Później zostały one tymczasowo otwarte, jednak od października znów nie można z nich korzystać.

Jest to branża, o której nie jest szczególnie głośno. Gdy myślimy o lockdownie, na myśl przychodzi nam przede wszystkim branża gastronomiczna czy hotelarska. Jednak sale zabaw przeżywają podobne problemy. W dodatku ciężko tu o medialny rozgłos, ponieważ w lwię części są to małe rodzinne firmy.

Choć w teorii sale zabaw są objęte tarczą antykryzysową, aż 40% z nich nie otrzymało wsparcia finansowego. Ponadto 42 proc. z tych biznesów musi nadal płacić ZUS, a 60 proc. nie dostało wsparcia w postaci świadczenia postojowego. Takimi danymi podzieliła się z Business Insider Polska  Ewelina Szmit, członkini Stowarzyszenia Sal Zabaw i Centrów Rozrywki oraz właścicielka Rodzinnego Centrum Rozrywki i Rozwoju Fantasmagoria w Radomiu.

Dlaczego sale zabaw nie otrzymały pomocy?

Ciężka sytuacja bierze się przede wszystkim z braku pomocy. Problematyczne jest przede wszystkim wykazanie spadków przychodów przez firmy, które rozpoczęły swoją działalność w roku, w którym pojawiła się pandemia. Inne z kolei nie zatrudniają pracowników etatowych co również wyklucza ze wsparcia. Tymczasem sale zabaw zatrudniają często studentów, ponieważ biznesy te działają głównie w weekendy.

Jak pokazują statystyki, sale zabaw zaczynają zwracać się po okresie trzech lat. W Polsce aż 56 procent tych przedsiębiorstw nie działa na rynku tak długo. Wielu właścicielom nie udało się jeszcze wygenerować zysku, a już zostali narażeni na duże straty finansowe.

Lwią część kosztów stanowi czynsz, ponieważ sale zabaw przeważnie powstają w atrakcyjnych lokacjach, w których jest dużo dzieci. Z tego powodu branża musi płacić za najem, choć nie może generować zysków. To wpędza kolejnych przedsiębiorców w problemy finansowe. W teorii rząd wprowadził abolicję czynszową dla biznesów prowadzonych w galeriach handlowych, jednak tylko co piąta sala zabaw się tam mieści. Pamiętajmy, że dochodzą również koszty dotyczące leasingu sprzętu potrzebnego do prowadzenia działalności.

Sale zabaw próbują działać pomimo zakazu

Niektórzy uznali, że muszą wznowić swoją działalność. Przedsiębiorcy wolą zaryzykować mandat, ponieważ wiedzą, że w innym wypadku zbankrutują. Sale zabaw należą do branży, która w żaden sposób nie może funkcjonować online. Dlatego trwa otwieranie tych obiektów.

Sale zabaw organizowały przyjęcia urodzinowe lub specjalne wydarzenia dla dzieci. To właśnie takie okazje generowały największy zysk. Branża podkreśla, że zależnie od firmy przychody latem oraz jesienią wynosiły zaledwie od 12 do 45 proc. tego, co wcześniej.

Co ciekawe, są obiekty, które próbują działać online. Przykład stanowi Smart Kids Planet z Warszawy. Właściciele stworzyli sklep internetowy, sprzedawali smart boxy, w biurze uruchomili studio i zorganizowali e-ferie dla dzieci pracowników firm.

Mieliśmy strategię, którą musieliśmy przyspieszyć. Zdecydowaliśmy, że nie zostawimy naszych małych klientów samych. Zrealizowaliśmy kilkadziesiąt transmisji online dla dzieci dotyczących ekologii. Spółka dostała pomoc z rządowych tarcz. Pokrywa ona tylko 30 proc. naszych rocznych kosztów – powiedział Adam Kowalczyk, współzałożyciel Smart Kids Planet w rozmowie z Business Insider Polska.

Właściciele sal zabaw chcieliby porozmawiać z rządem. Ostatnie spotkanie miało miejsce w styczniu. Od tego czasu sytuacja znacznie się pogorszyła.

Andrzej Dworzański